poniedziałek, 25 lipca 2016

Zalotka Shu Uemura S Curler


Witajcie Kochani,

Zastanawiałam się o czym tym razem Wam napisać. Brałam pod uwagę kosmetyki kolorowe, pędzle, i dość istotny gadżet o wdzięcznej nazwie ;) Mam tu na myśli oczywiście zalotkę :P Każda z Nas marzy o gęstych, długich, czarnych i jakże podkręconych rzęsach. Do tych osób i ja się zaliczam, a co ;) Nie każdego Matka Natura obdarzyła pokaźnymi rzęsami, co prawda ja nie mam ich najgorszych, ale zawsze mogą być lepsze :)




Od bardzo dawna przymierzam się do napisania Wam recenzji dotyczącej zalotki do rzęs z firmy Shu Uemura S Curler. Jest to dosyć znana zalotka i  niebywale droga... Ja za swoją dałam jakoś ok. 150 zł. Pamiętam, że nie mogłam doczekać się kuriera z moją nowiusieńką zalotką, a ten jak na złość spóźnił się z dostawą o 2 dni :/ Jak już dotarł to raz dwa przeszłam do testów ;) Oj te baby :D




Napiszę krótko i zwięźle, bez zbędnego bełkotu :P
Zalotka się u mnie nie sprawdziła. Jak dla mnie jest tragiczna. Nie dość, że jest mała gabarytowo, to i bardzo nieporęczna. Rzekomo ma podkręcać rzęsy, ja tego u siebie ani u znajomych nie widziałam. Dla mnie to był bardzo słaby efekt końcowy, za słaby jak na coś co kosztowało tyle pieniędzy.
Wierzcie, że kombinowałam na różne sposoby by znaleźć chociaż jedno rozwiązanie mające na celu pokazanie na co tak naprawdę stać Shu Uemura... Mój wysiłek poszedł na marne, nie zdało to u mnie egzaminu. Klapa :/
Dla mnie szkoda pieniędzy... Już stokroć lepiej się sprawdza zalotka z Oriflame, a nie kosztuje majątku. Uważam, że Shu Uemura jest zbędnym gadżetem. 

Pozdrawiam
Ania







0 komentarze:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz :)

Wszystko to, co kobiety kochają :)